środa, 10 kwietnia 2013

Mistrz da sobie radę, czyli o funkcjonowaniu polskiego rzemiosła

W Polsce funkcjonuje kilkaset tysięcy przedsiębiorstw rzemieślniczych. Ich działanie stanowi ważne uzupełnienie dla przemysłu. Daje prace milionom osób oraz odgrywa ważną rolę w edukacji.

Tradycje rzemieślnicze sięgają czasów wczesnego średniowiecza, a nauka zawodu w warsztatach jest najstarszą formą edukacji, która nadal cieszy się ogromnym zainteresowaniem.
Terminator w warsztacie
Naukę rzemiosła zaczyna się już po ukończeniu gimnazjum. Wiąże się to z wielowiekową tradycją: już od czasów średniowiecza chłopcy w wieku piętnastu, szesnastu lat lub młodsi byli przyjmowani do terminu, czyli na naukę zawodu do lokalnego rzemieślnika. Podczas takiego kilkuletniego szkolenia uczniowie, zwani dźwięcznie terminatorami, uczyli się podstaw wykonywania danego zawodu pod okiem mistrza.
Często zdarzało się, że mistrz nie tylko szkolił terminatorów i czeladników, ale również zapewniał im wyżywienie i mieszkanie – młodzi pracownicy mieszkali i jadali jednak nie wraz z mistrzem i jego rodziną, lecz zwykle musieli zadowolić się spaniem na sienniku w warsztacie lub w pomieszczeniach gospodarczych oraz jedzeniem w kuchni wraz ze służbą.Po kilku latach nauki terminator mógł przystąpić do egzaminu czeladniczego, składanego przed starszyzną cechu, i uzyskać w ten sposób tytuł czeladnika, który umożliwiał mu dalszą naukę zawodu.
Niekiedy czeladnicy decydowali się na opuszczenie dotychczasowego miejsca zamieszkania i odbycie wędrówki, podczas której mogli nabywać nowe umiejętności w wielu warsztatach i poszerzać swoje doświadczenie zawodowe. Kilka kolejnych lat nauki, czy to wędrownej, czy w jednej miejscowości, zwykle pozwalało czeladnikowi wzbogacić swoje doświadczenie zawodowe na tyle, by móc ubiegać się o tytuł mistrza – aby go uzyskać należało zdać egzamin mistrzowski przed starszyzną cechu. Zdanie takiego egzaminu nie tylko potwierdzało wysokie kwalifikacje zawodowe rzemieślnika, ale pozwalało mu żądać wyższych cen za swoje produkty oraz otworzyć własny warsztat i zatrudniać pracowników.
Rzemieślnicy łączyli się w cechy, co pozwalało nie tylko na integrację poszczególnych grup zawodowych, ale również na ochronę ich interesów przed konkurencją. Rzemieślnicy niezrzeszeni w cechach mieli znacznie mniejsze możliwości działania (na przykład mogli handlować swoimi wyrobami jedynie w określone dni), ale z drugiej strony w odróżnieniu od tych zrzeszonych, nie byli zobowiązani chociażby do wnoszenia opłat na rzecz cechu czy do obrony murów miejskich w razie oblężenia.
Aby zostać czeladnikiem...
Współcześnie nauka rzemiosła nie wiąże się już z nocowaniem w warsztacie mistrza, a do obowiązków rzemieślnika nie należy już czuwanie nad bezpieczeństwem miasta, ale etapy edukacji wyglądają podobnie. Nastoletni uczeń jest przyjmowany na naukę zawodu do warsztatu, gdzie wykonuje swoje obowiązki w oparciu o umowę o pracę w celu doskonalenia zawodowego.
Za swoją pracę otrzymuje niewielkie, symboliczne wynagrodzenie (stanowiące, zależnie od roku nauki, nie mniej niż 4%, 5% i 6% przeciętnej miesięcznej pensji w gospodarce narodowej). Równolegle z pracą w warsztacie uczeń zdobywa wiedzę teoretyczną na kursach doszkalających lub w szkole zawodowej.
Aby otrzymać stopień czeladnika, po dwóch lub trzech latach nauki praktycznej należy zdać egzamin przed komisją w izbie rzemieślniczej. Składa się on z ustnej i pisemnej części teoretycznej, która sprawdza wiedzę w takich dziedzinach jak rysunek zawodowy, rachunkowość, podstawy prawa pracy i prawa gospodarczego czy bhp, oraz z części praktycznej, odbywającej się w zakładzie rzemieślniczym i polegającej na wykonaniu usługi lub dzieła typowego dla danego zawodu.
Zaliczenie tego egzaminu i otrzymanie świadectwa czeladniczego umożliwia dalszą naukę zawodu i zdobycie stopnia mistrzowskiego. Mistrz może otworzyć własny warsztat i zatrudniać pracowników, a jeśli posiada odpowiednie umiejętności i kwalifikacje, może sam przyjmować uczniów i czeladników na praktyki. Ma to spore znaczenie zwłaszcza w przypadku zawodów uznawanych za rzadkie, bowiem większość z nich to tak zwane zawody pozaszkolne (jak na przykład hafciarka, młynarz czy cholewkarz), co oznacza, że w ich zakresie nie kształci żadna szkoła zawodowa.
Alternatywa dla samouków
Osoby, które zdobyły doświadczenie zawodowe poza oficjalnym systemem edukacji rzemieślniczej, mogą wystąpić o walidację swoich umiejętności, czyli wykazać się przed komisją egzaminacyjną praktyczną wiedzą z zakresu danego rzemiosła. Takie egzaminy przeprowadzają izby rzemieślnicze, centra kształcenia ustawicznego oraz ośrodki doskonalenia zawodowego, ale system walidacji kompetencji nie jest jeszcze uporządkowany.
Zgodnie z dyrektywą Komisji Europejskiej powinno to nastąpić do roku 2015. Nauka rzemiosła jest postrzegana jako atrakcyjna: rocznie kilkadziesiąt tysięcy osób przystępuje do egzaminów czeladniczych i mistrzowskich; według danych Pomorskiej Izby Rzemieślniczej i Przedsiębiorczości w roku 2011 było to odpowiednio 30 tysięcy i 7  tysięcy), a planowane uregulowanie systemu walidacji umiejętności prawdopodobnie sprawi, że liczby te wzrosną.
Pensja pensji nierówna
Zarobki rzemieślników są niezwykle zróżnicowane i wpływa na nie bardzo wiele czynników, między innymi doświadczenie, talent, lokalizacja warsztatu pracy, opinia w lokalnym środowisku, umiejętność przyciągnięcia klientów i tak dalej.
Fryzjer w niewielkiej miejscowości zarabia wielokrotnie mniej od znanej fryzjerki i stylistki Jagi Hupało, która może się poszczycić tytułem mistrza fryzjerskiego, bednarz produkujący naczynia na zamówienie producentów żywności organicznej czy browarów będzie mieć wyższe dochody niż bednarz sprzedający swoje wyroby na targowisku, zegarmistrz z odwiedzanej przez niemieckich turystów miejscowości w Lubuskiem zarobi więcej niż jego kolega po fachu z Sieradza i tak dalej.
Często jednak rzemieślnicy pracujący w najpopularniejszych zawodach jak mechanik samochodowy, cukiernik, piekarz, fryzjer, blacharz, murarz zarabiają niewiele ponad najniższą krajową pensję. Trudno się dziwić: konkurencja jest ogromna, bo zawody te są możliwe do zdobycia również w szkołach zawodowych. Według informacji, które sami rzemieślnicy zamieszczają na branżowych forach, ich zarobki brutto na początku kariery zawodowej wynoszą zwykle niewiele ponad 1200 złotych.
W najpopularniejszych zawodach pensje rosną wraz z doświadczeniem: 3-5 tysięcy złotych może zarobić kucharz z kilkuletnią praktyką, fryzjer w dużym salonie, doświadczony pracownik budowlany, mechanik samochodowy, elektryk czy lakiernik. Inaczej jest w przypadku zawodów mniej popularnych: niekiedy nawet doświadczony złotnik, introligator czy witrażysta, na którego usługi jest niewielkie zapotrzebowanie, musi zadowolić się zarobkiem 1500 złotych netto, zwłaszcza jeśli prowadzi własną działalność gospodarczą i ponosi związane z nią koszty.
Paradoksalnie, niekiedy łatwiej o pracę i dobre zarobki w zawodach rzadszych, zwłaszcza jeśli młody rzemieślnik może przejąć rodzinny warsztat lub potrafi nie tylko wykonywać swój zawód, ale również dobrze się zareklamować i odnaleźć swoją niszę na rynku. Taką niszą może być chociażby coraz silniejszy trend slow food, czyli wytwarzania organicznej żywności tradycyjnymi metodami, co nie może odbywać się bez specjalnych naczyń i innych przedmiotów, jak dzieże, beczki, sita, naczynia gliniane, prasy do owoców i inne.
Szansę na wysokie dochody mają też rzemieślnicy wykonujący nowe zawody lub otwarci na łączenie tradycyjnych umiejętności ze stosowaniem nowoczesnych technologii, tak jak ma to miejsce w kominiarstwie (zastosowanie elektronicznych instrumentów pomiarowych i kamer) i fotografice. 
Żegnaj pasamoniku, witaj psi fryzjerze
W mediach, zwłaszcza regionalnych, w regularnych odstępach czasu pojawiają się zatrważające informacje o ginących zawodach i o nadciągającym rychłym upadku rzemiosła. Rzeczywiście, sporo jest zawodów, które odchodzą w niepamięć, gdyż otaczający nas świat zmienia się na tyle szybko, że przedmioty czy usługi bez których kilkadziesiąt lat temu nie wyobrażano sobie życia, współcześnie tracą na znaczeniu. Nie istnieje już na przykład zawód pasamonika (specjalisty od wyrobu ozdobnych pasów i frędzli), flisacy nie spławiają już towarów na tratwach rzecznych, zanikło ponadto wiele zawodów związanych z drukarstwem typograficznym. Coraz mniej osób korzysta z usług rzemieślników zajmujących się tradycyjnym wyrobem tkanin i szyciem odzieży czy ręcznym wytwarzaniem przedmiotów codziennego użytku.
Ale wbrew pozorom polskie rzemiosło ma się dobrze: na liście zawodów rzemieślniczych z lipca 2010 roku figurują aż 123 zawody, nie tylko te o wielowiekowych tradycjach, ale również całkiem współczesne, jak wizażysta, elektryk, wulkanizator, lakiernik czy florysta. Na wniosek samych rzemieślników do tej listy przy jej ostatniej aktualizacji zostało dopisanych osiem nowych zawodów i specjalności, co wskazuje na to, że rzemiosło rozwija się nadal i bynajmniej nie jest rodzajem skansenu, w którym konserwuje się pieczołowicie relikty przeszłości zbędne współczesnemu człowiekowi.
Co ciekawe, wśród nowych zawodów na liście są zarówno te naprawdę nowe, jak operator maszyn do czyszczenia tekstyliów i fryzjer zwierząt, czyli groomer, ale również takie, które funkcjonowały w Polsce przez stulecia, potem niemal zanikły, a teraz powracają, jak zawód bacy i juhasa, których wpisanie na listę zawodów było możliwe dzięki realizacji przez władze województwa śląskiego programu Owca PLUS. 
W większości dziedzin rzemiosło nieźle sobie radzi. Cieszy się sporym zainteresowaniem, pojawiają się nowe zawody rzemieślnicze, a te tradycyjne mają szansę na odzyskanie dawnej świetności. Jednak funkcjonowanie typowego niewielkiego warsztatu w warunkach wolnorynkowych nie jest łatwe. Istnieje wiele warsztatów, w których jedyną osobą zatrudnioną jest sam właściciel, który z trudem zdobywa kolejne zlecenia i nie ma warunków ani ochoty na kształcenie uczniów.
Wsparcie ze strony państwa, na przekład wobec zawodów uznawanych za wymierające, jest niewielkie, dodatkowo rzemieślnicy ponoszą, tak jak inni przedsiębiorcy, koszta związane z prowadzeniem działalności gospodarczej, utrzymaniem warsztatu i zatrudnieniem pracowników.
Lokalne cechy rzemiosł i izby rzemieślnicze niewiele mogą w tej sprawie zdziałać, zatem wygląda na to, że część warsztatów jest skazana na likwidację. Szansą dla nich może być zmiana postawy konsumentów i docenienie przez nich zalet solidnej rzemieślniczej pracy.
(Artykuł pobrany ze strony http://targiedukacyjne.gazeta.pl ).

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Liczę na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze, że są takie przedsiębiorstwa ale trzeba wiedzieć, że do tego zawodu trzeba się też dobrze przygotować. A gdyby połączyć naukę i pracę? Zobaczcie jakie możliwości daje taki system kształcenia https://edunet-poland.pl/praktyczna-nauka-zawodu-w-polinova-polska/. Uczeń zdobywa wiedzę i od razu także doświadczenie zawodowe w firmie.

    OdpowiedzUsuń